czwartek, 16 kwietnia 2020

Rozdział 15 – Little Liar


Beta @NinaAvdeeva <3

~*~
Po upływie około godziny krew przestała płynąć i zmiana opatrunków nie musiała odbywać się aż tak często. Jared był przytomny, ale znacznie osłabiony. Zmyłam krew z jego twarzy, po czym spróbowałam doprowadzić siebie do porządku.
Będąc w łazience, zastanawiałam się nad wszystkim, co spotkało mnie w przeciągu ostatnich kilku godzin. Opłukałam porządnie ręce, które trzęsły się niemiłosiernie. Byłam wycieńczona i chciałam odpocząć, lecz salonie wciąż był Jared, którym musiałam się zająć. Matka siedziała na fotelu, czuwając nad nim. Była spokojna i wcale nie przerażał jej widok zakrwawionego chłopaka w naszym salonie w środku nocy. Nie znałam jej od tej strony. Zwykle to z ojcem miałam lepszy kontakt, a matkę uważałam za histeryczkę, która, jak się okazało, tylko na nią pozowała.
– To jak? Opowiesz mi, jak to się stało? – zapytała szeptem, zerkając na mnie kątem oka, kiedy weszłam boso do pomieszczenia.
Usiadłam naprzeciwko niej i przedstawiłam całą historię, włączając w to tożsamość Jareda oraz wspominając o Victorii McFeenly.
– Nie wyglądasz na zaskoczoną – powiedziałam na koniec, patrząc na matkę, która nie zmieniła wyrazu twarzy.
– Dobrze, że nie wezwałaś karetki. Byłoby sporo kłopotów – oznajmiła tylko.
– Wiedziałaś o rodzinie McFeenley?
Matka spuściła wzrok i zacisnęła powieki na kilka sekund.
– Wiem od niedawna. Zorientowałam się, że Elizabeth jest… wampirem. Zapewniła mnie, że jej rodzina jest pokojowo nastawiona i nie zamierzają zrobić nam krzywdy.
– A co z resztą ludzi? Zobacz, co ta blondyna mu zrobiła! – rzuciłam, wskazując na Jareda.
Matka przetarła twarz. Na jej koszuli nocnej było kilka plam krwi.
– Nie możemy nic zrobić, Vivian. Ostatnio wciąż słyszy się o atakach. Elizabeth twierdziła, że jej rodzina nie jest za to odpowiedzialna. Podobno jest ich więcej, a do miasta wciąż napływają nowi. – Wstała, aby sprawdzić stan Jareda, który wyglądał znacznie lepiej, po czym powróciła na miejsce.
– Nie mogę w to wszystko uwierzyć – powiedziałam przez zaciśnięte zęby z grymasem na twarzy.
– Wierz mi, ja też nie jestem zadowolona z tego powodu.
Zaczynało się rozwidniać. Słońce powoli wynurzało się zza horyzontu. Było bardzo wcześnie i zupełnie straciłam rachubę czasu. Zmęczenie dawało o sobie znać, przez co moje powieki stawały się coraz cięższe. Z trudem patrzyłam na rażące światło świetlówki, mrużąc oczy.
– Idź, odpocznij. Ja z nim zostanę – zakomunikowała matka, podchodząc do mnie i  kładąc mi rękę na ramieniu.
Byłam skonana i jedyne, o czym marzyłam, to ciepłe łóżko. Nie mogłam jednak zostawić znajomego.
– A co z Jaredem? Muszę tutaj zostać. Zdrzemnę się na fotelu – powiedziałam, ziewając mimowolnie.
– Będę go doglądać. Gorzej, jeżeli ojciec wróci.
Zupełnie zapomniałam o ojcu, ponieważ w zasadzie to nie chciałam sobie o nim przypominać. Nie zdziwiłam się, że nie było go w domu. Nie miał po co wracać. Najwidoczniej jednak matka nie wiedziała o jego romansie.
– Jeśli wróci, przyślij go do mnie – powiedziałam stanowczo, na co kobieta uniosła brew i zmarszczyła czoło. – Może ja jednak z nim zostanę?
– Nie wygłupiaj się. Wyglądasz gorzej niż on. Zdrzemnij się.
Wywróciłam tylko oczami w odpowiedzi, wstałam z fotela i ociężale powlokłam się na górę.

***

Po zaledwie kilku godzinach snu obudziłam się, słysząc przez uchylone drzwi pokoju dochodzącą z dołu rozmowę. Podniosłam się ociężale i z trudem otworzyłam powieki. Przeciągnęłam się, przypominając sobie wydarzenia minionej nocy. Zerknęłam na zegarek, którego wskazówki wskazywały godzinę dziewiątą czterdzieści, po czym zerwałam się z łóżka, chwyciłam puchaty szlafrok i pomknęłam na dół, by sprawdzić, co z Jaredem.
Chłopak siedział w salonie z wielkim opatrunkiem na szyi, popijając herbatę czy inne ziółka matki, których intensywny zapach unosił się w powietrzu.
– Jak się czujesz? – bąknęłam, a na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech.
– Dużo lepiej – powiedział również z uśmiechem, odstawiając kubek na stół. – Twoja mama zaparzyła mi jakieś zioła, które mają pomóc, a później wyszła – dodał, patrząc z wymownym grymasem na napar.
– Pamiętasz coś z zeszłej nocy?
Podeszłam do Jareda i usiadłam obok niego, krzyżując nogi. On zawahał się i zamyślił na moment. Wyglądał na zmęczonego, a jego włosy sterczały we wszystkie strony świata. Wyglądał dużo lepiej niż kilka godzin temu, ale wciąż nosił ślady walki i miał zaschniętą krew na ubraniach.
– Pamiętam, że… wracałem do domu po tym, jak śledziłem… – urwał, zerkając na mnie.
– Kogo śledziłeś?
– Williama – rzekł zupełnie poważnie.
Potrząsnęłam głową.
– Dlaczego miałbyś go śledzić?
– Gdy zaczęłaś interesować się tym klubem, skontaktowałem się z Williamem. Po naszym spotkaniu kazał mi się odczepić i przestać wypytywać. Zakazał mi kontaktować się z tobą. Na początku pomyślałem, że chodzi mu o ciebie. No wiesz… jest zazdrosny. Postanowiłem zapytać jednego z jego kumpli o klub. William dowiedział się o tym i zagroził mi, że źle się to dla mnie skończy. Później chciałem go śledzić, ale dopadła mnie ta wywłoka, jego siostra. – Przełknął ślinę, po czym złapał się za szyję. Skrzywił się nieco, ale po chwili zmienił wyraz twarzy.
– Victoria.
– Ta. Niezła suka – prychnął i pokręcił głową, co wywołało u niego lekki ból. – A więc wampiry. Wiedziałaś o tym?
– Nie miałam pojęcia – powiedziałam półszeptem i wbiłam wzrok w podłogę.
– Victoria nie może się dowiedzieć, że mnie znalazłaś, Vivian – rzekł, chwytając mnie za rękę. Miał ciepłą dłoń w odróżnieniu od Williama, który przyszedł mi na myśl.
– Wiem. Twój chevrolet wciąż stoi na podjeździe. Mam nadzieję, że nie zdążyła go zauważyć.
– Nie martw się. Zaraz będę się zwijać. I tak już dużo dla mnie zrobiłaś. Nie chcę sprawiać ci kłopotów – wymamrotał, po czym wstał, nieco chwiejąc się na nogach. Momentalnie chwyciłam go za ramię.
– Nie wygłupiaj się, Montgomery. Możesz tutaj zostać.
– Daj spokój, Vivian. Jeśli Victoria się o tym wszystkim dowie, skończysz jak ja albo jeszcze gorzej. Dam sobie radę. Jestem w stanie prowadzić.
– Jesteś pewien?
– Na sto procent.
Oddałam mu kluczyki od samochodu, ale nie byłam przekonana, czy jest w stanie prowadzić po tym, co go spotkało. Jared jednak uparł się i nie chciał odpuścić.
– Może cię zawiozę? – zaproponowałam.
– Nie, Vivian. Już naprawdę mi pomogłaś. Jestem ci niezmiernie wdzięczny i nie chcę, by coś ci się przeze mnie stało. – Wziął do ręki swoją zakrwawioną kurtkę.
– Nie martw się. Victoria za to zapłaci – powiedziałam stanowczo.
Jared wydał się nieco zmieszany moją wypowiedzią.
– Daj spokój, Vivian. Oni są niebezpieczni! – krzyknął, a w jego oczach pojawiły się iskierki.
– Wiem, ale musi być jakiś sposób.
Jared chwycił mnie za ramię.
– Nie wygłupiaj się. Proszę, nie rób nic głupiego.
Poprawiłam swój szlafrok i wtedy zorientowałam się, jak okropnie muszę wyglądać.
– Obiecujesz? – zapytał po chwili chłopak.
– Obiecuję – wymamrotałam, choć w myślach skrzyżowałam palce. Nie zamierzałam odpuścić. Zwłaszcza że Victoria nie wiedziała o tym, że wcale nie wymazała mi pamięci.

2 komentarze:

  1. Wolisz żebym komentowała tutaj czy na Wattpadzie?
    Króciutki rozdział, ale czekałam na niego! Byłam ciekawa co z Jaredem i przede wszystkim jak wiele i co powie pani mama :) głupio się przyznać, ale na początku uważałam ją z dziwną kobiecinę...a tu proszę ona wie najwięcej i jeszcze mąż ją zdradza! Biedna...
    Więc wampiry hm czyli będą te dobre i te złe? To do jakich się zalicza Victoria? Jest wredna i zajęła się Jaredem, a podobno ich rodzina należy do tych dobrych, ech, ale Vivian ma rację, takie coś nie powinno jej ujść na sucho!
    Dlatego skrzyżowane palce to pierwszy krok do zemsty hahaha chociaż nie wiem jak człowiek mógłby się zmierzyć z wampirem.
    Czekam
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być tutaj :) Na wattpadzie jakoś nie leżą mi komentarze :D
      Taaa, matka na początku miała być histeryczką, ale ogólnie jest silną i charakterną kobietą :D
      Dzięki za komentarz! :)

      Usuń