piątek, 11 września 2020

Rozdział 19: Mnóstwo Kostiumów i Jeden Wieszak

Beta - @NinaAvdeeva <3

***

Wciąż siedziałam przestraszona, spoglądając ukradkiem na dziewczyny, które kolejno wychodziły na scenę. Nie wyglądały na stremowane. Wręcz przeciwnie. Biła od nich pewność siebie, co było kompletnym przeciwieństwem tego, jak czułam się ja. Swing, chichoty i podejrzliwe spojrzenia. Nie była to komfortowa sytuacja, choć starałam się zachować zimną krew. Przypomniałam sobie o wszystkim, co do tej pory powiedziała mi Carlota; o jej radach i zaleceniach. Nie mogłam uzmysłowić sobie w pełni tego, że naprawdę mam wystąpić. Wcześniej postrzegałam to jako rzecz, która na pewno się nie wydarzy. Chciałam po prostu dostać się do klubu, a ceną za to okazał się występ.

Żołądek jakby mi się skurczył, a w gardle czułam gulę. Starałam się opanować roztrzęsione ręce.

Weź się w garść Vivian, pomyślałam, rzucając okiem na jasnowłosą dziewczynę, która właśnie zakładała opaskę z pereł udekorowaną strusimi piórami. Wzięłam szklankę z ziołową whisky i jednym haustem wypiłam trunek. Skrzywiłam się, ale ku mojemu zdziwieniu alkohol smakował zaskakująco dobrze w tym połączeniu.

Nagle moich uszu dobiegł cichy, charakterystyczny dźwięk. Telefon. Rzuciłam się błyskawicznie po torebkę. Zmarszczyłam brwi i odebrałam, rozglądając się wokoło.

– Vivian? Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale muszę powiedzieć ci coś ważnego.– Usłyszałam przestraszony męski głos. Rozpoznałam go momentalnie. Zastanawiałam się, o czym Jared chciał ze mną porozmawiać, ale nie miałam na to czasu. Chciałam skupić się na tym, co miałam do zrobienia.

– Co jest, Jared? Nie mogę teraz rozmawiać. Jestem zajęta – powiedziałam półszeptem, obserwując, czy aby nikt mnie nie podsłuchuje. W pobliżu kręciło się kilka dziewcząt, które miały towarzyszyć mi na scenie. Przygotowywały się, plotkując prawdopodobnie na mój temat.

– Gdzie jesteś? – spytał.

– Wybacz, ale nie mogę ci powiedzieć. Zadzwonię do ciebie jutro – zakomunikowałam szybko. Jedna z dziewczyn o bordowych włosach i kościstych nogach zmierzała w moim kierunku.

– Vivian, to naprawdę ważne! Tylko nie mów, że jesteś z Williamem! – Usłyszałam krzyk chłopaka w słuchawce i zmarszczyłam brwi zdziwiona jego zachowaniem. Skoro było to tak istotne, to dlaczego nie mógł powiedzieć mi wprost?

Dziewczyna stanęła tuż obok mnie z założonymi rękami. Miała na sobie krótki, złoty top i koronkowe stringi odsłaniające wychudzone, nieapetyczne pośladki.

Co ona w zasadzie tu robi z tak okropnym ciałem?

Skrzywiłam się na jej widok.

– Hej, ty – zaczęła. – Jesteś w pracy. Nie wolno tutaj rozmawiać przez telefon – burknęła.

Zerknęłam na nią kątem oka i w pełni zignorowałam.

– Nie twoja sprawa, Jared. Zadzwonię jutro – rzuciłam oschle. Czerwonowłosa wyrwała mi telefon z ręki.

– Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi? – warknęła. Wstałam z krzesła, mierząc ją wzrokiem. Byłam od niej nieco wyższa, więc dziewczyna wcale nie robiła na mnie wrażenia.

– Odczep się, wieszaku – syknęłam, chwytając ją za rękę, aby odebrać jej moją własność. Ona aż zaczerwieniła się ze złości, krew zaczęła pulsować jej w skroniach.

– Powtórz to, suko – powiedziała przez zaciśnięte zęby, układając palce w pięść.

Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową.

– Szkoda słów – oznajmiłam.

Wtedy inna z dziewczyn, niska szatynka o obfitszych kształtach, włączyła się w naszą rozmowę, powstrzymując czerwoną od rękoczynu.

– Meg, daj spokój. To niewarte – przemówiła do niej, po czym spiorunowała mnie wzrokiem. – A ty zabieraj się do pracy.

Twarz niejakiej Meg wróciła do normalności. Dziewczyna bez słowa ruszyła na koniec sali, co jakiś czas zerkając jeszcze na mnie.

– Nie nazywaj jej tak – mruknęła blondynka, wymachując długim paluchem przed moimi oczami. – Meg jest tutaj najdłużej. Kiedyś wyglądała inaczej, ale cierpi na bulimię, od kiedy jeden z wampirów zaczął karmić ją krwią – dodała cicho.

Zmarszczyłam brwi zniesmaczona na samą myśl o piciu ciemnoczerwonej cieczy.

– To co ona jeszcze tu robi? – zapytałam równie cicho.

– Jeszcze pytasz? Nie można ot tak opuścić tego miejsca. Poza tym dostajemy niezłą forsę za występy – oznajmiła, po czym rozejrzała się uważnie. – Czy ty o niczym nie wiesz? – dodała lekko zszokowana.

– No tak – rzekłam i westchnęłam. Zrobiło mi się żal dziewcząt, które tańczyły i służyły wampirom tylko dla pieniędzy.

– Meg jest niegroźna. Ale ostrzegam cię, że są tutaj dziewczyny, z którymi nie chcesz zadzierać.

– Jasne – odparłam i uśmiechnęłam się sztucznie, lustrując pulchną blondynkę.

– Teraz twoja kolej.

Miała rację. Miałam niebawem wystąpić, jednak psychicznie nie byłam jeszcze na to gotowa. Nerwowo wypuściłam powietrze z płuc i wzięłam głęboki wdech. Skierowałam się w stronę najbliższego stojaka na ubrania, gdzie wisiało mnóstwo różnego rodzaju kostiumów. Większość z nich była błyszczącymi, skąpymi figami damskimi, gorsetami czy cekinowymi biustonoszami odsłaniającymi znaczną część ciała. Zanurkowałam w garderobie, szukając czegoś, w czym mogłabym wystąpić. Nie miałam wiele czasu, a nic spośród przeglądanych ubrań nie przykuło mojej uwagi. W końcu natknęłam się na niemalże transparentny, czarny gorset z ciemniejszymi paskami wzdłuż ciała. Wybrałam do tego skąpy dół w tym samym kolorze z połyskującymi, srebrnymi drobinkami. Na szyję narzuciłam sznur pereł, który zasłonił część klatki piersiowej, a na ręce założyłam atłasowe rękawiczki do łokci. Rajstopy-kabaretki świetnie dopełniły całości, choć miałam wrażenie, że wyglądałam jak jedna z prostytutek. Sięgnęłam także po wąską opaskę zrobioną z maleńkich kryształków, którą ozdobiłam czoło. Brakowało mi jeszcze jednej rzeczy – czegoś, co zakryłoby twarz. Nie chciałam, by ktoś mnie rozpoznał, więc błyszcząca maska i kapelusz były ostatnimi elementami, które włożyłam.

Byłam gotowa. Gotowa, by wyjść na ogromną scenę i zrobić z siebie totalną idiotkę wijącą się dla tłumu wampirów. W głowie utkwiły mi słowa Carloty o tym, że mój występ miał opierać się tylko na tańcu. Postanowiłam jednak dołożyć coś od siebie. Skoro miałam wejść na scenę, chciałam zrobić to należycie – tak, jak tylko było mnie na to stać.

I wtedy przez moje ciało przeszedł dreszcz emocji. Ogromna kurtyna zaczęła się unosić, wszystkie światła zostały skierowane na mnie. Zadrżałam, a przez moje półnagie ciało przeszedł lekki dreszcz. Spod wachlarza długich rzęs i ogromnego kapelusza spojrzałam na widownię, która świdrowała mnie wzrokiem. Było tam tylu mężczyzn, że czułam się odrobinę skrępowana. Również kobiety zawistnie wpatrywały się we mnie, lustrując mnie od stóp do głów.

Uniosłam lekko głowę ku górze, spojrzałam przed siebie i wzięłam głęboki wdech. W całej sali rozbrzmiała głośna muzyka. Odważnie ruszyłam do przodu, zapominając zupełnie o tym, że miałam na sobie kilkunastocentymetrowe, niewygodne szpilki. Zatrzymałam się w połowie sceny. Sześć równie pięknych kobiet w skąpych strojach otoczyło mnie, zakryło moje krągłości kompozycją strusich piór i ustawiło się obok w różnych pozycjach, kusząc przy tym mężczyzn niemogących oderwać od nas wzroku.

Kiedy nadszedł odpowiedni moment, zdjęłam kapelusz i rzuciłam go w tłum. Moje długie, ciemne włosy rozsypały się po ramionach, niczym kaskada. Energicznie chwyciłam mikrofon i wydobyłam z siebie potężny głos. Czułam się niezwykle swobodnie, poruszając się w rytm muzyki w zmysłowym tańcu.

Byłam gwiazdą wieczoru, której każdy niecierpliwie wyczekiwał. Wszyscy chcieli mnie zobaczyć, a przede wszystkim usłyszeć. W kusym kostiumie odsłaniającym większość mojego ciała odkryłam w sobie kobietę, która nie boi się wyzwań; wie, czego chce i jest absolutnie świadoma tego, co robi.

Zatopiłam się w dźwiękach muzyki, płynęłam w uwodzicielskim tańcu, dotrzymując kroku dziewczętom. Czułam wpatrujące się we mnie oczy, które pożądliwie błądziły po moim ciele. Uśmiechałam się, kusząc widzów swoimi wdziękami. Omiotłam wzrokiem całą widownię, prężąc się do rytmicznej muzyki. Wtedy to moje oczy zatrzymały się na twarzy, którą już wcześniej widziałam.

Zatrzymałam się momentalnie, a uśmiech powoli znikał mi z twarzy. Nie, to nie mogła być prawda. Ależ tak. Nie myliłam się. To był ON. Otoczony tłumem chichoczących kobiet, wpatrywał się we mnie palącym wzrokiem, który już przecież wcześniej widziałam, lecz tym razem był nieco inny, bardziej przeszywający.