czwartek, 19 marca 2020

Rozdział 13 – Znajoma Twarz

Beta @NinaAvdeeva <3

~*~

Zrobiłam odruchowo kilka kroków w tył i zakryłam usta, by nie wydobyć z siebie żadnego niepożądanego dźwięku. Zamknęłam na sekundę oczy. Niestety przykry obraz nie zniknął. Wciąż widziałam jasnowłosą kobietę, która pochylała się nad ciałem mężczyzny, zatapiając zęby w jego szyi. Nieszczęśnik niemiłosiernie krzyczał, wyrywając się z jej uścisku. Po chwili jego głos ucichł.
Nie mogłam złapać głębszego oddechu. Wciąż trzymałam dłoń na ustach. Cofnęłam się, nie spoglądając za siebie. Wpadłam na niewielki kosz na śmieci.
Idiotka ze mnie, pomyślałam.
Jasnowłosa kobieta momentalnie odwróciła się, zerkając w moją stronę. Ruszyłam biegiem do ucieczki najszybciej, jak mogłam, nie zastanawiając się nad niczym. Usłyszałam trzask, a następnie głos:
– Dokąd tak pędzisz?
Nie zatrzymywałam się, ale moja kondycja nie była najlepsza. Wpadłam do parku i dopiero tam na chwilę przystanęłam, opadłszy niemal całkowicie z sił. Głośno dysząc, ruszyłam po chwili dalej, nie oglądając się za siebie.
– Mówiłam do ciebie!
Nagle pojawiła się przede mną owa blondynka.
Kiedyś już ją widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie miało to miejsce. Wtem pamięć powróciła.
– Victoria? – zapytałam półszeptem, spoglądając na wyższą ode mnie dziewczynę, która z uwagą mi się przyglądała. Miała na sobie długi płaszcz o nietypowym kroju. Rozpoznałam w niej siostrę Williama, którą spotkałam podczas kolacji u McFeenleyów.
Jej usta umazane były na czerwono. Najpierw założyłam, że to nadmierna ilość karmazynowej szminki, ale szybko dostrzegłam, że się mylę. Jej usta oraz ciemnozielona bluzka ubrudzone były… krwią.
Przypomniałam sobie ciało mężczyzny i zatopione w nim zęby blondynki. Z trudem przełknęłam ślinę, a dreszcz przebiegł po moim ciele.
Victoria wpatrywała się we mnie przez kilka sekund, mrużąc oczy.
– Ach, to ty… – powiedziała, ocierając grzbietem dłoni usta, po czym z gracją oblizała koniuszki palców. – Vivian, dobrze pamiętam?
– Doskonale – odpowiedziałam cierpko.
– Nowa zabawka mojego brata – mruknęła z uśmiechem, oblizując usta.
Skrzywiłam się z niesmakiem na widok Victorii konsumującej krew.
– Kim wy do cholery jesteście? – zapytałam, choć zaraz tego pożałowałam. Victoria w mgnieniu oka pokonała dzielącą nas przestrzeń.
– Nie widać? Ach, no tak. William o niczym ci nie powiedział. A myślałam, że jesteście blisko. Wciąż o tobie mówi – westchnęła z wyczuwalną nutą ironii i przewróciła oczami.
– To wy stoicie za tymi morderstwami? – wycedziłam.
Victoria zbliżyła się do mnie. Dostrzegłam, że to szpilki sprawiały, że wydawała się wysoka.
– Nie rozpędzaj się tak, kochana. – Pokręciła głową, a uśmiech zniknął z jej twarzy.
– A ten facet? – rzuciłam, wskazując w stronę uliczki, w której wcześniej się znajdowałyśmy.
– Nie zabiłam go – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
– Czyżby?
– Przecież ci mówię! – krzyknęła z furią i pchnęła mnie z taką siłą, że upadłam na ziemię. – Obecnie nie zabijam ludzi. Tylko pożywiam się na nich… – dodała i potrząsnęła głową, a długi kucyk lśniących w świetle lamp włosów opadł jej na ramię. Nie wyglądała na zadowoloną.
– I ja mam w to uwierzyć? – Podniosłam się gorączkowo z kamiennej ścieżki.
– Uwierz bądź nie. Jesteśmy w stanie wymazać pamięć śmiertelnikom, choć głównie karmimy się waszą krwią. Ten chłopczyna dostał ode mnie ostrzeżenie. Za dużo węszył. – Uśmiechnęła się szelmowsko. Wyglądała na nieco niezrównoważoną.
– Jest was więcej? – zapytałam z wahaniem. Ciekawość wygrała ze strachem, pomimo że nie miałam pojęcia, czego się spodziewać po jasnowłosej. Kiedy ją poznałam, nie sądziłam, że pod tą idealnie gładką skórą skrywa się tak mroczne oblicze.
Byłam przerażona, ale starałam się wyciągnąć jak najwięcej informacji od Victorii.
– Rodzina Addamsów ci nie wystarcza? – Zaśmiała się, krzyżując ręce na piersi, po czym podeszła do mnie jeszcze bliżej i chwyciła  moją twarz.
– To wy wszyscy… – bąknęłam, myśląc o Williamie. Czyżby on też był wampirem?
– Posłuchaj, Vivian. Tak trudno to sobie wyobrazić? Chyba już do tego doszłaś, co? Twoi sąsiedzi to banda krwiopijców. – Zarechotała, jednak zaraz na jej twarzy zagościła złość.
– Od jak dawna jesteście… wampirami? – wymamrotałam. Ostatnie słowo z trudem przeszło mi przez gardło. Wciąż wszystko wydawało się takie absurdalne.
– A co to za różnica? – prychnęła blondynka i obróciła się na pięcie, zgrzytając obcasem o kamienne płytki.
– Więc on też był wampirem – wyszeptałam, zakrywając usta, gdy przypomniałam sobie postać, która zaatakowała mnie jakiś czas temu.
– Co ty powiedziałaś? – Blondynka odwróciła się w moją stronę i zmarszczyła czoło, przyglądając mi się podejrzliwie. Zbliżyła się na kilka cali, a ja zastygłam w bezruchu.
– Nic, ja tylko… – zawahałam się, z trudem przełykając ślinę.
– Wspomniałam, że mamy świetny słuch? – spytała Victoria, kręcąc głową, a na jej twarzy pojawił się cień chytrego uśmiechu. – A więc natknęłaś się na kogoś jeszcze. Kim on był? – warknęła, widocznie zainteresowana.
– Nie mam pojęcia – wycedziłam. – Nawet nie widziałam jego twarzy.
Nie chciałam wspominać o oczach, które zobaczyłam. Victoria wydawała się podejrzanie zaintrygowana tym, co powiedziałam.
– Jasne. Nie martw się, zawsze dostajemy to, czego chcemy – mruknęła półszeptem, ale doskonale usłyszałam każde jej słowo. – Czas zakończyć nasze pogaduszki. Mam robotę. Nie przejmuj się, Vivian, nie będziesz o niczym pamiętać.        
Uśmiechnęła się i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej tęczówki miały cudowny morski odcień połyskujący w odbijającym się świetle lamp.
– Tak po prostu wymażesz mi pamięć? – burknęłam, robiąc krok w tył.
Twarz Victorii pobladła. Nie wyglądała na zadowoloną. Zmrużyła oczy i zacisnęła zęby.
– A czego się spodziewałaś? Ach, wyglądasz tak smakowicie… – szepnęła, po czym musnęła zimnym palcem mój policzek. Wzdrygnęłam się z zimna, jej dotyk przyprawiał o ciarki.
– Proszę… – wymamrotałam, z trudem wypowiadając słowa. Krew odpłynęła mi z twarzy, a na szyi czułam żyłę pulsującą tak, jakby chciała eksplodować. Victoria chwyciła kosmyk moich włosów i założyła go delikatnie za moje ucho. Gdy się nachyliła, poczułam jej zimny oddech.
– Masz szczęście, że mój brat cię lubi, bo już dawno zostałabyś moją przekąską. A teraz… Zapomnisz o wszystkim, co widziałaś i słyszałaś tego wieczoru. Wrócisz do domu, z nikim się nie kontaktując – rzuciła, po czym w mgnieniu oka zniknęła z mojego pola widzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz