Beta @NinaAvdeeva <3
~*~
– Jo? – wydusiłam, mając
nadzieję, że usłyszę głos przyjaciółki.
– Co tam, Viv? Coś się stało? Twój
głos jest jakiś inny. Wszystko okej? – zapytała.
Usiadłam na łóżku, podkulając
nogi. Nie wiedziałam, jak jej powiedzieć o tym, co mnie spotkało, ale nie mogłam
już dusić tego w sobie.
– Możemy pogadać? To dość ważne.
– Jasne. Jesteś w domu?
– Tak – odpowiedziałam krótko.
– Zaraz tam będę.
Jocelyn się rozłączyła.
***
Nie minął kwadrans, a w domu
rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegłam pospiesznie na dół, przekręciłam klucz i
otworzyłam drzwi. W progu stała moja rudowłosa przyjaciółka z letnim kapeluszem
na głowie, odziana w skąpy kombinezon. Uśmiechnęła się na mój widok.
– No, cześć! – Uścisnęła mnie.
– Dzięki, że jesteś – mruknęłam,
unosząc delikatnie kąciki ust.
Dziewczyna zerknęła na mnie,
marszcząc brwi.
– Co jest, Viv? Coś między tobą
a Jaredem?
Obrzuciłam ją piorunującym
spojrzeniem i potrząsnęłam głową.
– Nie, dlaczego? – zapytałam,
unosząc lekko głos.
Ruda dała mi kuksańca w bok,
unosząc sugestywnie brwi.
– Na pewno? Widziałam, że
ostatnio dużo rozmawialiście.
– Tak, dokładnie. Rozmawialiśmy…
Wywróciłam oczami i zaprosiłam
dziewczynę do środka. Udałyśmy się schodami na górę, zmierzając do mojego
pokoju. Weszłyśmy do środka, Jo rzuciła się na mój materac i westchnęła głośno.
– Ale świetne łóżko! – pisnęła,
jak mała dziewczynka, wpatrując się w sufit. – To o czym chciałaś pogadać? –
zapytała z zainteresowaniem, podnosząc się na łokciach.
Usiadłam obok niej po turecku, a
Jo poprawiała swój słomiany kapelusz.
– W zasadzie nikomu o tym nie
mówiłam, bo uznałam, że to głupie, ale… – urwałam, zastanawiając się, od czego
zacząć. Skupiłam się i opowiedziałam całe zajście z sobotniej nocy, wspominając
także o tajemniczym napastniku i jego krwistoczerwonych oczach.
Jo wpatrywała się we mnie z
lekkim przerażeniem na swojej bladej twarzy. Nie bardzo wiedziałam, jak
zareaguje.
– Jesteś pewna? – spytała ze
zdziwieniem i usiadła, opierając się o ścianę. – Może to były zwykłe soczewki?
Wiesz, czasem ludzie je noszą.
Westchnęłam głośno. W głowie
roiło mi się od przykrych scen z tamtego wieczoru. Wciąż doskonale pamiętałam
czerwone oczy napastnika i czułam chłód, gdy wspominałam jego silny uścisk.
– To na pewno nie były soczewki!
– oburzyłam się. – Na dodatek ten lodowaty…
– Cholera, Vivian! Może to jakiś,
no wiesz… świr? Ostatnio dużo takich błąka się wszędzie.
Jo wzdrygnęła się na samą myśl o
kimś takim. Zamyśliłam się na chwilę, wyobrażając sobie różne obrazy. Przypomniałam
sobie jego słowa: „To psuje cały smak”.
– Nie wyglądał na świra, chociaż
jego zachowanie i to, co powiedział… – mruknęłam, przygryzając dolną wargę.
– Nie chcesz chyba powiedzieć,
że to był…? – urwała, chwytając mnie za ramię.
Popatrzyłam na jej przerażoną
twarz, która jeszcze bardziej pobladła.
– Wampir? – zapytałam i
zaśmiałam się gorzko, a dreszcz przeszedł przez moje ciało. Przecież to nie
było możliwe. Przynajmniej tak sądziłam.
Jo zbliżyła się do mnie,
podpierając głowę na dłoniach.
– Miasto znane jest z legend o
wampirach, ale przecież to niemożliwe. Na pewno ktoś wypił za dużo i po prostu
wygłupiał się – rzuciła ruda, kręcąc głową.
Nie bardzo wierzyłam w jej
wyjaśnienie, ale fakt istnienia wampirów był niedorzeczny.
– A co z tymi artykułami? – zapytałam.
Opowiedziałam Jo również o tym, co zobaczyłam w gazecie.
– To na pewno jakaś historia
wyssana z palca, żeby ściągnąć czytelników – oznajmiła i machnęła ręką, po czym
rzuciła się ponownie na łóżko.
Miałam inne zdanie, to wszystko
wydawało się podejrzane. Przecież policja nie mogła podawać do opinii
publicznej bzdur. W każdej plotce kryło się ziarno prawdy, również tej z
wampirami, o których opowiadali miejscowi sprzedający przeróżne pamiątki. Skądś
to wszystko musiało się wziąć. Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć.
Może czerwone oczy to wymysł
mojego zwariowanego umysłu, a w rzeczywistości były inne? To niemożliwe. Wyraźnie
je widziałam. Pamiętałam to przeszywające spojrzenie, ten chłód i to, co do
mnie szepnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz