niedziela, 26 stycznia 2020

Rozdział 9 – Wątpliwości


Beta @NinaAvdeeva <3

~*~
– Jo? – wydusiłam, mając nadzieję, że usłyszę głos przyjaciółki.
– Co tam, Viv? Coś się stało? Twój głos jest jakiś inny. Wszystko okej? – zapytała.
Usiadłam na łóżku, podkulając nogi. Nie wiedziałam, jak jej powiedzieć o tym, co mnie spotkało, ale nie mogłam już dusić tego w sobie.
– Możemy pogadać? To dość ważne.
– Jasne. Jesteś w domu?
– Tak – odpowiedziałam krótko.
– Zaraz tam będę.
Jocelyn się rozłączyła.

***

Nie minął kwadrans, a w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegłam pospiesznie na dół, przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi. W progu stała moja rudowłosa przyjaciółka z letnim kapeluszem na głowie, odziana w skąpy kombinezon. Uśmiechnęła się na mój widok.
– No, cześć! – Uścisnęła mnie.
– Dzięki, że jesteś – mruknęłam, unosząc delikatnie kąciki ust.
Dziewczyna zerknęła na mnie, marszcząc brwi.
– Co jest, Viv? Coś między tobą a Jaredem?
Obrzuciłam ją piorunującym spojrzeniem i potrząsnęłam głową.
– Nie, dlaczego? – zapytałam, unosząc lekko głos.
Ruda dała mi kuksańca w bok, unosząc sugestywnie brwi.
– Na pewno? Widziałam, że ostatnio dużo rozmawialiście.
– Tak, dokładnie. Rozmawialiśmy…
Wywróciłam oczami i zaprosiłam dziewczynę do środka. Udałyśmy się schodami na górę, zmierzając do mojego pokoju. Weszłyśmy do środka, Jo rzuciła się na mój materac i westchnęła głośno.
– Ale świetne łóżko! – pisnęła, jak mała dziewczynka, wpatrując się w sufit. – To o czym chciałaś pogadać? – zapytała z zainteresowaniem, podnosząc się na łokciach.
Usiadłam obok niej po turecku, a Jo poprawiała swój słomiany kapelusz.
– W zasadzie nikomu o tym nie mówiłam, bo uznałam, że to głupie, ale… – urwałam, zastanawiając się, od czego zacząć. Skupiłam się i opowiedziałam całe zajście z sobotniej nocy, wspominając także o tajemniczym napastniku i jego krwistoczerwonych oczach.
Jo wpatrywała się we mnie z lekkim przerażeniem na swojej bladej twarzy. Nie bardzo wiedziałam, jak zareaguje.
– Jesteś pewna? – spytała ze zdziwieniem i usiadła, opierając się o ścianę. – Może to były zwykłe soczewki? Wiesz, czasem ludzie je noszą.
Westchnęłam głośno. W głowie roiło mi się od przykrych scen z tamtego wieczoru. Wciąż doskonale pamiętałam czerwone oczy napastnika i czułam chłód, gdy wspominałam jego silny uścisk.
– To na pewno nie były soczewki! – oburzyłam się. – Na dodatek ten lodowaty…
– Cholera, Vivian! Może to jakiś, no wiesz… świr? Ostatnio dużo takich błąka się wszędzie.
Jo wzdrygnęła się na samą myśl o kimś takim. Zamyśliłam się na chwilę, wyobrażając sobie różne obrazy. Przypomniałam sobie jego słowa: „To psuje cały smak”.
– Nie wyglądał na świra, chociaż jego zachowanie i to, co powiedział… – mruknęłam, przygryzając dolną wargę.
– Nie chcesz chyba powiedzieć, że to był…? – urwała, chwytając mnie za ramię.
Popatrzyłam na jej przerażoną twarz, która jeszcze bardziej pobladła.
– Wampir? – zapytałam i zaśmiałam się gorzko, a dreszcz przeszedł przez moje ciało. Przecież to nie było możliwe. Przynajmniej tak sądziłam.
Jo zbliżyła się do mnie, podpierając głowę na dłoniach.
– Miasto znane jest z legend o wampirach, ale przecież to niemożliwe. Na pewno ktoś wypił za dużo i po prostu wygłupiał się – rzuciła ruda, kręcąc głową.
Nie bardzo wierzyłam w jej wyjaśnienie, ale fakt istnienia wampirów był niedorzeczny.
– A co z tymi artykułami? – zapytałam. Opowiedziałam Jo również o tym, co zobaczyłam w gazecie.
– To na pewno jakaś historia wyssana z palca, żeby ściągnąć czytelników – oznajmiła i machnęła ręką, po czym rzuciła się ponownie na łóżko.
Miałam inne zdanie, to wszystko wydawało się podejrzane. Przecież policja nie mogła podawać do opinii publicznej bzdur. W każdej plotce kryło się ziarno prawdy, również tej z wampirami, o których opowiadali miejscowi sprzedający przeróżne pamiątki. Skądś to wszystko musiało się wziąć. Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć.
Może czerwone oczy to wymysł mojego zwariowanego umysłu, a w rzeczywistości były inne? To niemożliwe. Wyraźnie je widziałam. Pamiętałam to przeszywające spojrzenie, ten chłód i to, co do mnie szepnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz