niedziela, 12 stycznia 2020

Rozdział 8 – Artykuł


Beta @NinaAvdeeva <3

~*~
– Możesz sobie darować. Nie musisz mi niczego opowiadać – syknęłam, krzyżując ręce. Nawet nie popatrzyłam na Williama. Znaliśmy się krótko, a już zdążył wylądować na mojej czarnej liście.
– Daj spokój. I tak nic ci nie powiem. Myślałaś, że wkręcisz tam z pomocą Jareda? To fajny chłopak. Nic nie wie, ale trzeba na niego uważać – ostrzegł. – Interesujesz się burleską? – dodał zaraz, wodząc po mnie swoimi zielonymi oczami.
– Tak. Powiedzmy, że chciałabym wystąpić na scenie – wyszeptałam.
Skłamałam. Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy, ale chciałam zobaczyć reakcję Willa i przy okazji sprowokować go do mówienia.
Chłopak wyprostował się, a uśmiech zniknął mu z twarzy. Wtem pojawił się Jared z trzema szklankami coli.
– O czym tak gawędzicie? – zapytał i postawił naczynia na stole.
William nie spuszczał ze mnie wzroku.
– O naszym ostatnim spotkaniu – wypaliłam bez zastanowienia.
– Właśnie – mruknął Will.
– To jak? Dowiedziałaś się czegoś o tym klubie? – zapytał Jared, popijając zimną colę.
– Tak, ale same bzdury. Już mi przeszło. To nie jest warte uwagi – skłamałam, zerkając kątem oka na Williama.
– Hm, okej – rzucił nieco zdumiony Jared.
– Nic tu po mnie. – William wstał, zakładając okulary na nos.
Ja również zerwałam się z krzesła, poprawiając spódnicę.
– Też będę się zbierać – powiedziałam, spoglądając na Jareda, który najwidoczniej nie był zachwycony.
– Spoko, jasne. Odwieźć cię do domu? – zaproponował.
Już miałam odpowiedzieć, kiedy wtrącił się William:
– Ja mogę ją zabrać. Mieszkamy obok siebie.
Jared uniósł brew, taksując nas oboje wzrokiem. Chyba nie miał ochoty rywalizować z Williamem mieszkającym obok mnie.
– Okej – mruknął tylko.
– Do zobaczenia – powiedziałam i uścisnęłam chłopaka, starając się, by nie trwało to za długo. Obawiałam się niechcianych gestów z jego strony.
– Pa – rzucił krótko.
William pożegnał się ze znajomym, po czym razem udaliśmy się w stronę parkingu, gdzie stał czarny mercedes. Cóż, mogłam się tego spodziewać.
– Gdzie twój kierowca? – zadrwiłam, uśmiechając się łobuzersko.
– Dałem mu wolne. Wolę sam prowadzić – odpowiedział żartem.
Wsiedliśmy do samochodu. William odpalił czarną bestię, której silnik zaryczał. Przewróciłam tylko oczami i nałożyłam okulary na nos.
– Potrafisz śpiewać? – zapytał nagle chłopak, kiedy wyjeżdżaliśmy z parkingu. Chyba naprawdę myślał, że zamierzałam wystąpić, a chciałam tylko dostać się do klubu.
– Myślę, że coś tam potrafię.
Umiałam śpiewać. Nie bez powodu chodziłam na lekcje chóru, kiedy byłam jeszcze w szkole. Wygrałam również wiele konkursów, ale z biegiem czasu przestałam śpiewać. Postanowiłam pójść na studia filologiczne i zapomniałam o muzyce.
– Słuchaj, mogę cię wkręcić w jeden występ, ale żeby dostać się do klubu, czeka cię długa droga. Nie mogę ot tak cię tam wprowadzić – rzucił, zerkając na mnie przelotnie.
Czyli on już tam był?! Zaklęłam w myślach. Postanowiłam zgodzić się na występ. Przecież mogłam zrezygnować w każdej chwili, prawda?
– Już tam byłeś?
– Pewnie. Ale sam nie wiem, gdzie to jest. Na wstępie zakładają ci opaskę na oczy, a lokalizacja często się zmienia – mruknął, unosząc kącik ust.
Nie bardzo wierzyłam w jego słowa, ale postanowiłam dalej brnąć w to bagno.
– To gdzie i kiedy mam wystąpić?
– Jesteś tego pewna?
– Jak najbardziej.
W zasadzie to nie byłam niczego pewna i nie zamierzałam nigdzie wystąpić. William połknął haczyk, a ja już zastanawiałam się, jak wyplątać się z tego wszystkiego.
***
Zielonooki chłopak zatrzymał samochód na podjeździe mojego domu. Odpięłam pasy bezpieczeństwa i otworzyłam drzwi, ale nie zdążyłam wysiąść, ponieważ William chwycił mnie za rękę.
– Poczekaj – powiedział.
Odwróciłam się w jego stronę, marszcząc brwi. Zdziwił mnie ten gest.
– Przyjadę po ciebie jutro i zabiorę cię do mojej znajomej, która powie ci coś na temat występów. No wiesz, chodzi mi o taniec, stroje i tak dalej – objaśnił, spoglądając na mnie spod ciemnych okularów. Nie miałam w ogóle pojęcia, o czym tak naprawdę mówił, gdyż nigdy wcześniej nie miałam styczności z burleską.
– Acha, okej – mruknęłam cicho. – Niech będzie.
Podziękowałam Williamowi za podwózkę i pomknęłam do domu.
***
W środku nie było nikogo, więc musiałam ręką zanurkować po swoje klucze w głąb torebki. Zajęło mi to parę minut, ponieważ oczywiście nie potrafiłam niczego znaleźć w dużej komorze, która nie posiadała żadnych kieszeni.
– Głupi worek – zaklęłam pod nosem.
W białej, wolnostojącej skrzynce na listy dostrzegłam ulotkę o wyprzedażach i gazetę z poprzedniego dnia. Chwyciłam obie rzeczy, po czym weszłam do domu.
Torebkę położyłam na krześle, a ulotkę i gazetę rzuciłam na stół. Niestety nie wycelowałam dobrze i dziennik rozsypał się na podłodze. Zaklęłam w myślach i zgięłam się, by go pozbierać. Chwytając kolejne strony, dostrzegłam spory nagłówek napisany tłustą czcionką.
POLICJA INFORMUJE: KOLEJNE CIAŁO KOBIETY ODNALEZIONE OBOK 12 ALEI. ŚMIERĆ PRZEZ WYKRWAWIENIE. SPRAWCA WCIĄŻ NA WOLNOŚCI.
Wzdrygnęłam się na samą myśl o tak okrutnej zbrodni. Wówczas zdałam sobie sprawę, że zdarzenie miało miejsce zaraz obok uliczki, gdzie zaatakował mnie nieznajomy. Rozdziawiłam usta z przerażenia.
To miałam być ja, panikowałam w myślach.

Na dodatek słowa „sprawca na wolności” nie podbudowały mojego poczucia bezpieczeństwa. Ciarki przeszły po całym moim ciele. Nie wiedziałam, co począć. Chciałam z kimś porozmawiać i podzielić się minionymi wydarzeniami, jednak sama do końca nie byłam niczego pewna. Nie widziałam twarzy napastnika, tylko jego oczy. Natrętne myśli targały mną od wewnątrz. Nie mogłam zapomnieć o tamtej nocy, bałam się, że sprawca zamierza znowu zaatakować.
Pobiegłam na górę i wzięłam do ręki telefon, wykręcając numer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz