Beta @NinaAvdeeva <3
~*~
Taksówkarz
bez słowa zawiózł mnie pod dom. Najwyraźniej nie widział tego, co zaszło kilka
minut wcześniej.
Zapłaciłam
za przejazd, po czym niezwłocznie udałam się do środka. Panowała tam kompletna
cisza. Było już po północy, więc rodzice na pewno spali.
Zdjęłam
buty, chwyciłam pudełko herbatników, które dostrzegłam w kuchni, i powędrowałam
schodami na górę. Zmyłam makijaż, zdjęłam sukienkę i pomknęłam pod prysznic. Na
szczęście miałam własną łazienkę, co było bardzo wygodne. Doprowadziłam ciało
do porządku i w lekkiej koszuli nocnej powlokłam się do łóżka.
Zamknęłam
oczy, jednak nie mogłam zasnąć. Wciąż trzęsłam się ze strachu, choć byłam
bezpieczna. W mojej głowie pojawiało się wiele obrazów.
Przypomniałam
sobie o artykule dotyczącym zabójstwa kobiety. Obleciał mnie strach. Czy miałam
być następna?
Zastanawiałam
się, jak napastnik mógł tak szybko zniknąć, ale najbardziej zaintrygowały mnie
jego nadzwyczajne oczy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Może to
soczewki?
***
Nazajutrz
rano matka wtargnęła do mojego pokoju, rozsuwając zasłony i wpuszczając środka
gorące promienie słońca.
–
Wstawaj. Już późno, a dzisiaj niedziela – burknęła, stając przede mną ze
skrzyżowanymi na piersiach rękami.
Niedziela
zwiastowała uroczysty obiad na mieście z rodziną. Kiedy byłam w domu, staraliśmy
się praktykować tę tradycję, więc po powrocie na przerwę świąteczną, rodzice
zabierali mnie na obiad czy kolację.
–
Która godzina? – zapytałam, podnosząc się z łóżka.
–
Już prawie jedenasta – rzuciła matka, zerkając na srebrny zegarek, i
potrząsnęła burzą loków. – Zrobiłam ci pokrzepiający napój ziołowy, proszę –
dodała, ściągając koc z mojego łóżka. Wręczyła mi gorący kubek pełen cuchnącej
mikstury ze znikomą nutą waniliowego zapachu.
–
Fuj. – Wzdrygnęłam się. – Co to do cholery jest?
–
Mieszanka zdrowotnych ziół. Wypij to, proszę. Ostatnio mało jadasz, a sama kawa
nie utrzyma cię przy życiu. Zioła mają wielką moc, moja droga – odparła,
podtykając mi pod nos to ohydztwo. – No już, do dna.
Zrobiłam,
co kazała. Zakaszlałam, kiedy poczułam w ustach gorzki smak, którego nie mogłam
się pozbyć. Czułam się, jakbym znowu miała pięć lat.
***
Cały
czas rozmyślałam o minionej nocy. Bałam się komukolwiek o tym powiedzieć, zwłaszcza rodzicom, którzy przez resztę życia
nie wypuściliby mnie z domu. Postanowiłam zachować to dla siebie i spróbować zapomnieć.
Nauczyło
mnie to jednego: nie zamierzałam więcej samotnie plątać się po nocach.
Zeszłam
na dół, gdzie matka rozmawiała z kimś przez telefon. Z jej słów wywnioskowałam,
że to ojciec.
Wciąż
miałam w ustach smak jej paskudztwa. Ohyda.
–
Jak to cię nie będzie? – wycedziła do słuchawki matka, wymachując rękami.
Krążyła po salonie, nerwowo spoglądając przez okno.
Ja
w tym czasie udałam się do kuchni, by coś przekąsić. Po chwili moja rodzicielka
również tam weszła, zatrzaskując za sobą drzwi. Chwyciła szklankę i nalała
sobie wody.
–
Co się stało? – zapytałam, spoglądając na jej podenerwowaną minę.
–
Twój ojciec – rzuciła krótko przez zaciśnięte zęby. – Nie spotka się z nami.
Jest w drodze na spotkanie z wydawcą – dodała, kładąc z hukiem szklankę na
kamiennym blacie.
Zmarszczyłam
nieco brwi. To nie było w stylu ojca. Odkąd przeprowadziliśmy się do Norton
Hill, bywał bardzo rzadko w domu. Nawet już nie przesiadywał w swoim gabinecie
jak dawniej. Być może zmiana otoczenia tak na niego wpłynęła, choć zazwyczaj
szybko się przyzwyczajał.
–
W niedzielę? – powiedziałam. – To dziwne…
–
Trochę się wczoraj pokłóciliśmy, ale nie sądziłam, że ta głupia książka będzie
dla niego ważniejsza niż obiad z rodziną – warknęła, potrząsając głową. Moja
matka należała do nerwowych, wiecznie podminowanych osób. Na dodatek była
perfekcjonistką i wszystko musiało iść po jej myśli.
–
Może to ważne – mruknęłam. Nie przeszkadzało mi, że nasz coniedzielny rytuał
miał się nie odbyć. Właściwie to odetchnęłam w duchu z ulgą.
–
No nie wiem. Ta książka ma być jakimś hitem – obwieściła, kręcąc głową. – To co?
Wybierzemy się same?
Nie
miałam ochoty na spędzanie czasu z matką, ale wolałam jej nie urazić.
–
A może byś tak spotkała się z panią McFeenly? Jakiś babski wypad na miasto –
rzuciłam, próbując wykręcić się z lunchu.
Matka
popatrzyła na mnie i zamyśliła się przez moment.
–
To w zasadzie… dobry pomysł. Przyda mi się jakaś odskocznia. Zadzwonię do niej.
– Oderwała się od nurtujących ją myśli i skierowała w stronę salonu. – A co z
tobą? – Zatrzymała się, zerkając na mnie, gdy przeżuwałam kęs maślanego
rogalika.
–
Umówiłam się już ze znajomym – skłamałam.
Matka
westchnęła głośno, pokręciła głową i ruszyła dalej w poszukiwaniu telefonu.
***
Następne
dwie godziny spędziłam w swoim pokoju. Chciałam odpocząć i w zasadzie nie
miałam nic do roboty. Sięgnęłam po laptopa i włączyłam go, żeby poszukać
informacji, dotyczących burleski w Norton Hill. Niestety nie znalazłam niczego,
co przykułoby moją uwagę.
Kiedy
wertowałam strony internetowe, odezwał się mój telefon. Sięgnęłam po niego i
spojrzałam na ekran: numer nieznany. Odczytałam wiadomość:
Dowiedziałem się
czegoś na temat naszej wczorajszej
rozmowy. Spotkajmy się dziś, a opowiem ci więcej. Jared M.
Zamrugałam
kilkukrotnie, uświadamiając sobie, że napisał do mnie Jared. Najwyraźniej łudził
się, że jeszcze się spotkamy. Skąd miał mój numer?
Zawahałam
się, nie wiedząc, czy powinnam odpisać. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o
występach, a przede wszystkim o sekretnym klubie, ale nie miałam ochoty go
widzieć.
Ciekawość
jednak wzięła górę i postanowiłam odpowiedzieć. Po chwili chłopak przesłał mi
informację o miejscu spotkania.
***
Umówiliśmy
się w małej kawiarni nie więcej niż piętnaście minut pieszo od mojego domu. Na
szczęście słońce wciąż wisiało wysoko na horyzoncie, więc czułam się bezpiecznie.
Miałam
na sobie krótką dżinsową spódniczkę i zwiewną białą bluzkę. Włosy spięłam w
niedbały kok, a na moim nosie spoczywały ciemne okulary, które zdjęłam,
wchodząc do kawiarni. Rozejrzałam się za Jaredem i szybko dostrzegłam go przy
stoliku obok okna. Podeszłam do chłopaka, a on uśmiechnął się, po czym rzucił:
–
Hej. Cieszę się, że jednak wpadłaś.
–
Cześć – mruknęłam i usiadłam naprzeciwko niego lekko speszona. Czułam się nieco
niezręcznie po naszym ostatnim spotkaniu. Najwidoczniej on nic sobie z tego nie
robił, bo zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.
–
Co dla ciebie? – zapytał, podnosząc kartę. Zauważyłam, że zamówił dla siebie
colę z dużą ilością lodu.
–
Nic, dzięki – odmówiłam. – Co chciałeś mi powiedzieć?
–
Ach, tak… Wczoraj rozmawiałem ze starym znajomym, kiedy poszłaś. Ma się tutaj
zjawić za chwilę – rzekł, spoglądając na moją twarz.
Poprawiłam
okulary, zastanawiając się, kim był jego znajomy.
–
Super – szepnęłam.
–
Widzę, że wkręciłaś się w temat. – Uniósł kąciki ust i wziął łyk napoju. Wtem wychylił
się nieco i pomachał do kogoś.
Odwróciłam
się, a w moim polu widzenia zjawił się nie kto inny, a… William. Otwarłam usta
ze zdumienia, mając nadzieję, że to nie on był starym znajomym. Powtarzałam w myślach: tylko nie on, tylko nie on…
–
Nie wierzę – mruknęłam pod nosem.
Chłopak
zbliżał się do nas, a ja udawałam, że go nie zauważam.
–
Kogo ja widzę – odezwał się William ze sztucznym uśmiechem. Miał na sobie jasne
spodenki khaki do kolan, koszulę z wywiniętymi rękawami i okulary
przeciwsłoneczne.
Jared
zdziwił się, spoglądając na mnie pytająco. Widocznie zauważył moje podejście do
Williama.
–
To wy się znacie?
–
Można tak powiedzieć… – odparłam cierpko, spuszczając wzrok.
Will
przywitał się z Jaredem i usiadł obok mnie.
–
Witaj, Vivian. Znowu na siebie wpadamy – zauważył, a ja wywróciłam tylko
oczami. Nie wierzyłam, że to właśnie William był znajomym Jareda. Nie zdziwiło
mnie natomiast, że miał informacje na temat klubu.
–
Cześć, Will – rzuciłam krótko, lekko naburmuszona.
–
Nie spodziewałem się, że to właśnie ciebie tutaj spotkam. Od kiedy to
interesują cię kluby na zaproszenie? – prychnął, przyglądając mi się uważnie.
–
To zwykła ciekawość, a Jared był na tyle miły, że chciał się czegoś dla mnie
dowiedzieć – rzekłam z powagą w głosie.
–
To ja pójdę zamówić coś jeszcze do picia, bo został mi sam lód – odezwał się
Jared, mieszając kostki lodu w szklance.
–
Weź przy okazji coś zimnego dla mnie. Vivian też się napije, byleby nie Krwawą
Mary – zakomunikował William.
Pokręciłam
głową i kiedy Jared poszedł po napoje, obrzuciłam go wrogim spojrzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz