Beta @Nina Avdeeva 💓
~*~
Usiadłam na wysokim krześle, a Jared zajął miejsce naprzeciwko mnie.
Stolik był tak mały, że nasze drinki ledwo się mieściły.
– A więc powiedz mi coś więcej na ten temat, ogromnie mnie zaciekawiłeś –
oznajmiłam i uniosłam kąciki ust.
– W zasadzie nic więcej nie wiem. Nie moje klimaty, takie miejsca są dla
wpływowych ludzi.
– Jest więcej takich miejsc? – zapytałam, sącząc napój.
– Zgadza się, ale tylko jedno, o którym krążą legendy. Podobno w
przeszłości nawet wampiry tam zaglądały – powiedział i zaśmiał się, po czym
wziął łyk napoju. – Niełatwo się tam dostać. Mam jednego kumpla, który
orientuje się w tych tematach. Mogę popytać, ale wątpię, czy coś załatwi.
Przyglądałam mu się uważnie. Miał delikatne rysy twarzy, jak na chłopaka,
ale zarost postarzał go o kilka lat, przez co wyglądał dojrzalej.
– Rozumiem. Skąd te legendy o wampirach? Też mi coś – prychnęłam,
marszcząc brwi.
– Norton Hill to dość mroczne miasto pomimo gorącego słońca i pięknych
plaż. Podobno wieki temu było zupełnie inaczej, a miasto zamieszkiwały wampiry.
Przynajmniej głupie legendy tak głoszą – powiedział, nie przestając się śmiać.
Najwidoczniej bawiły go te historie.
Spojrzał na mnie spod wachlarza rzęs, ale chwilę później spuścił wzrok.
– Może jeszcze mi powiesz, że wypijali krew z miejscowych? – zażartowałam,
a Jared o mało nie zadławił się swoim drinkiem.
– Tak, pewnie!
– To gdzie w mieście można obejrzeć dobre show? – zagaiłam.
Temat burleski był dla mnie bardzo ciekawy, gdyż wiązał się ze śpiewem, który
to ćwiczyłam kilka lat temu. Ponadto sekretny klub był owiany nutą tajemnicy,
co jeszcze bardziej budziło moją ciekawość. Rozmyślałam nad zagadkowym miejscem,
wyobrażając je sobie.
– Trudno tutaj o dobry pokaz. Zresztą sama zobacz.
Odwrócił się i wskazał scenę, na którą padło mocniejsze światło, a muzyka
przycichła. Zebrani zajęli miejsca, rozsiadając się przy przygotowanych
stolikach. Kelnerki roznosiły napoje i zbierały zamówienia.
Na scenie pojawiła się kobieta eksponująca swoje krągłości. Odziana była
w koronkowy kostium z dużą ilością błyszczących cekinów. W ręce trzymała dwa
wachlarze, a jej głowę zdobił połyskujący diadem. Kobieta chwyciła mikrofon i
zaczęła ruszać się w rytm rozbrzmiewającej muzyki. Ku mojemu rozczarowaniu nie miała
żadnych umiejętności wokalnych. Ruszała tylko ustami do podkładu muzycznego, co
można było od razu zauważyć. Całość wyglądała dość niesmacznie i kiczowato.
Rubensowskie kształty w połączeniu z marnym występem – zawiodłam się podobnie
jak publiczność, która wróciła do sączenia napoi i rozmów widocznie
niezainteresowana i rozczarowana.
– Faktycznie, miałeś rację. Totalna katastrofa – oznajmiłam, spoglądając
z niesmakiem na wijącą się kobietę.
– Dobre pokazy to już rzadkość. Ludzie przychodzą tutaj tylko po to, by
się napić. Każdy zapłaciłby, żeby zobaczyć coś lepszego – powiedział Jared. –
To jak? Dasz się skusić na jeszcze jednego?
Wskazał moją szklankę, która już prawie była pusta.
– Jesteś naprawdę miły i świetnie mi się z tobą rozmawiało, ale muszę
odmówić. Będę się zbierać. Jakoś nie mam ochoty na tańce ani alkohol. Jeszcze
nie wypoczęłam w pełni od ostatniego razu – rzuciłam, zabrałam swoją torebkę i
wstałam z krzesła.
Jared podszedł do mnie i westchnął.
– No cóż, może innym razem – rzekł, a na jego twarzy pojawił się krzywy
uśmiech. – Odwieźć cię do domu?
W duchu zaczęłam panikować – nie chciałam, żeby kolejny facet odprowadzał
mnie pod dom.
– Nie, dzięki. Zadzwonię po taksówkę – odparłam, mając nadzieję, że nie
uraziłam chłopaka. Wydawał się naprawdę porządny.
– To do zobaczenia, Vivian Davis – dodał, a następnie pocałował mnie w
policzek i przejechał dłonią po moich plecach, zatrzymując się na pośladkach.
Nie spodziewałam się tego zupełnie, aż dreszcz przeszył moje ciało. Zdezorientowana
odsunęłam się nieco od niego.
– Wybacz, jeśli cię uraziłem.
– Nie, w porządku – rzuciłam krótko, choć byłam nieco zmieszana. – Do
zobaczenia. Pożegnaj ode mnie resztę – odparłam ze sztucznym uśmiechem i
ruszyłam w stronę wyjścia.
Jared krzyknął coś jeszcze, ale na szczęście nie zrozumiałam ani jednego
słowa przez głośne rozmowy i muzykę.
Wybiegłam z klubu, zupełnie zapominając o zamówieniu taksówki. Przedarłam
się przez tłum ludzi wciąż stojących w kolejce do wejścia. Usłyszałam różne
komentarze z ust mężczyzn dotyczące mojej osoby, lecz nie zwracałam na nie w
ogóle uwagi. Byłam skrępowana zachowaniem Jareda. Przecież wydawał się miłym
gościem. Może to alkohol uderzył mu do głowy? Albo po prostu miałam co do niego
inne oczekiwania, a on źle odebrał moje
sygnały.
Ruszyłam przed siebie, wyjmując pospiesznie telefon z torebki. Mijałam
wiele osób przyglądających mi się uważnie. Jakiś facet zaczepił mnie, pytając,
czy potrzebuję towarzystwa. Pokręciłam tylko przecząco głową i zaczęłam iść
nieco szybciej.
Cholerny telefon. Zaklęłam, gdy komórka odmówiła posłuszeństwa, włączając
się dopiero za drugim razem. Wykręciłam numer i zamówiłam taksówkę.
Musiałam podejść kawałek, ponieważ kierowca odmówił zatrzymania się tuż
obok klubu z powodu braku miejsc parkingowych. Nieco zirytowana szłam do
wskazanego przez kierowcę miejsca.
Kiedy przeszłam dwie alejki dalej, nie było już tak tłoczno. Minęłam
tylko parę, która zmierzała chwiejnym krokiem w przeciwnym kierunku, śmiejąc
się i całując co parę sekund. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi.
Wtedy usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Przeraziłam się nieco i nie miałam
odwagi się odwrócić, więc przyspieszyłam kroku. Osoba za moimi plecami również zwiększyła
tempo.
Nagle poczułam, że czyjeś zimne dłonie zamknęły mnie w mocnym uścisku i
przycisnęły do muru budynku. Chciałam krzyknąć, ale napastnik położył mi
lodowatą rękę na ustach. Zadrżałam i zacisnęłam oczy. Nie wiedziałam, czego się
spodziewać ani co miało wydarzyć się dalej. Serce podskoczyło mi do gardła.
Otworzyłam powoli oczy.
– Puść mnie! – krzyknęłam, gdy tylko zdołałam uwolnić usta.
W ciemnościach napastnik wyglądał jeszcze mroczniej, niż go sobie
wyobrażałam. Miał kruczoczarne, dłuższe włosy, ciemne, duże oczy i silne,
lodowate ramiona, z których nie potrafiłam się uwolnić.
Zdjął ramiączko mojej sukienki i przejechał językiem po ramieniu.
Wzdrygnęłam się, a dziwne dreszcze przebiegły po moim ciele. Szepnął mi coś do
ucha, ale strach tak mnie sparaliżował, że nie byłam w stanie niczego
zrozumieć. Napastnik przycisnął mnie jeszcze mocniej. Poczułam mroźny dotyk,
który przeszedł przez mój kręgosłup. Mężczyzna zbliżył się do mojej szyi, którą
również musnął językiem.
– Spokojnie… Nie lubię, gdy się denerwujecie. To psuje cały smak – wyszeptał, a ja z trudem
przełknęłam ślinę. Trzęsłam się, próbując krzyknąć, ale strach mnie
paraliżował. Bałam się tego, co miało się ze mną stać.
Nagle oświetliły nas lampy samochodu. Napastnik zerknął w stronę
nadjeżdżającej taksówki, a jego oczy zabłysnęły na czerwono, mieniąc się w
świetle reflektorów. Puścił mnie momentalnie i zniknął, jakby rozpływając się w
powietrzu.
Przełknęłam ślinę i otrząsnęłam się, rozglądając wokoło. Oddychałam
głęboko i nerwowo. Wciąż stałam jak słup soli, nie mogąc się poruszyć. W końcu
poprawiłam sukienkę i pobiegłam błyskawicznie do taksówki. W pamięci utkwiły mi
te intensywnie czerwone oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz