niedziela, 15 grudnia 2019

Rozdział 6 – Czerwone Oczy


Beta @Nina Avdeeva 💓
~*~
Usiadłam na wysokim krześle, a Jared zajął miejsce naprzeciwko mnie. Stolik był tak mały, że nasze drinki ledwo się mieściły.
– A więc powiedz mi coś więcej na ten temat, ogromnie mnie zaciekawiłeś – oznajmiłam i uniosłam kąciki ust.
– W zasadzie nic więcej nie wiem. Nie moje klimaty, takie miejsca są dla wpływowych ludzi.
– Jest więcej takich miejsc? – zapytałam, sącząc napój.
– Zgadza się, ale tylko jedno, o którym krążą legendy. Podobno w przeszłości nawet wampiry tam zaglądały – powiedział i zaśmiał się, po czym wziął łyk napoju. – Niełatwo się tam dostać. Mam jednego kumpla, który orientuje się w tych tematach. Mogę popytać, ale wątpię, czy coś załatwi.
Przyglądałam mu się uważnie. Miał delikatne rysy twarzy, jak na chłopaka, ale zarost postarzał go o kilka lat, przez co wyglądał dojrzalej.
– Rozumiem. Skąd te legendy o wampirach? Też mi coś – prychnęłam, marszcząc brwi.
– Norton Hill to dość mroczne miasto pomimo gorącego słońca i pięknych plaż. Podobno wieki temu było zupełnie inaczej, a miasto zamieszkiwały wampiry. Przynajmniej głupie legendy tak głoszą – powiedział, nie przestając się śmiać. Najwidoczniej bawiły go te historie.
Spojrzał na mnie spod wachlarza rzęs, ale chwilę później spuścił wzrok.
– Może jeszcze mi powiesz, że wypijali krew z miejscowych? – zażartowałam, a Jared o mało nie zadławił się swoim drinkiem.
– Tak, pewnie!
– To gdzie w mieście można obejrzeć dobre show? – zagaiłam.
Temat burleski był dla mnie bardzo ciekawy, gdyż wiązał się ze śpiewem, który to ćwiczyłam kilka lat temu. Ponadto sekretny klub był owiany nutą tajemnicy, co jeszcze bardziej budziło moją ciekawość. Rozmyślałam nad zagadkowym miejscem, wyobrażając je sobie.
– Trudno tutaj o dobry pokaz. Zresztą sama zobacz.
Odwrócił się i wskazał scenę, na którą padło mocniejsze światło, a muzyka przycichła. Zebrani zajęli miejsca, rozsiadając się przy przygotowanych stolikach. Kelnerki roznosiły napoje i zbierały zamówienia.
Na scenie pojawiła się kobieta eksponująca swoje krągłości. Odziana była w koronkowy kostium z dużą ilością błyszczących cekinów. W ręce trzymała dwa wachlarze, a jej głowę zdobił połyskujący diadem. Kobieta chwyciła mikrofon i zaczęła ruszać się w rytm rozbrzmiewającej muzyki. Ku mojemu rozczarowaniu nie miała żadnych umiejętności wokalnych. Ruszała tylko ustami do podkładu muzycznego, co można było od razu zauważyć. Całość wyglądała dość niesmacznie i kiczowato. Rubensowskie kształty w połączeniu z marnym występem – zawiodłam się podobnie jak publiczność, która wróciła do sączenia napoi i rozmów widocznie niezainteresowana i rozczarowana.
– Faktycznie, miałeś rację. Totalna katastrofa – oznajmiłam, spoglądając z niesmakiem na wijącą się kobietę.
– Dobre pokazy to już rzadkość. Ludzie przychodzą tutaj tylko po to, by się napić. Każdy zapłaciłby, żeby zobaczyć coś lepszego – powiedział Jared. – To jak? Dasz się skusić na jeszcze jednego?
Wskazał moją szklankę, która już prawie była pusta.
– Jesteś naprawdę miły i świetnie mi się z tobą rozmawiało, ale muszę odmówić. Będę się zbierać. Jakoś nie mam ochoty na tańce ani alkohol. Jeszcze nie wypoczęłam w pełni od ostatniego razu – rzuciłam, zabrałam swoją torebkę i wstałam z krzesła.
Jared podszedł do mnie i westchnął.
– No cóż, może innym razem – rzekł, a na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech.  – Odwieźć cię do domu?
W duchu zaczęłam panikować – nie chciałam, żeby kolejny facet odprowadzał mnie pod dom.
– Nie, dzięki. Zadzwonię po taksówkę – odparłam, mając nadzieję, że nie uraziłam chłopaka. Wydawał się naprawdę porządny.
– To do zobaczenia, Vivian Davis – dodał, a następnie pocałował mnie w policzek i przejechał dłonią po moich plecach, zatrzymując się na pośladkach.
Nie spodziewałam się tego zupełnie, aż dreszcz przeszył moje ciało. Zdezorientowana odsunęłam się nieco od niego.
– Wybacz, jeśli cię uraziłem.
– Nie, w porządku – rzuciłam krótko, choć byłam nieco zmieszana. – Do zobaczenia. Pożegnaj ode mnie resztę – odparłam ze sztucznym uśmiechem i ruszyłam w stronę wyjścia.
Jared krzyknął coś jeszcze, ale na szczęście nie zrozumiałam ani jednego słowa przez głośne rozmowy i muzykę.
Wybiegłam z klubu, zupełnie zapominając o zamówieniu taksówki. Przedarłam się przez tłum ludzi wciąż stojących w kolejce do wejścia. Usłyszałam różne komentarze z ust mężczyzn dotyczące mojej osoby, lecz nie zwracałam na nie w ogóle uwagi. Byłam skrępowana zachowaniem Jareda. Przecież wydawał się miłym gościem. Może to alkohol uderzył mu do głowy? Albo po prostu miałam co do niego inne oczekiwania, a on źle odebrał  moje sygnały.
Ruszyłam przed siebie, wyjmując pospiesznie telefon z torebki. Mijałam wiele osób przyglądających mi się uważnie. Jakiś facet zaczepił mnie, pytając, czy potrzebuję towarzystwa. Pokręciłam tylko przecząco głową i zaczęłam iść nieco szybciej.
Cholerny telefon. Zaklęłam, gdy komórka odmówiła posłuszeństwa, włączając się dopiero za drugim razem. Wykręciłam numer i zamówiłam taksówkę.
Musiałam podejść kawałek, ponieważ kierowca odmówił zatrzymania się tuż obok klubu z powodu braku miejsc parkingowych. Nieco zirytowana szłam do wskazanego przez kierowcę miejsca.
Kiedy przeszłam dwie alejki dalej, nie było już tak tłoczno. Minęłam tylko parę, która zmierzała chwiejnym krokiem w przeciwnym kierunku, śmiejąc się i całując co parę sekund. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi.
Wtedy usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Przeraziłam się nieco i nie miałam odwagi się odwrócić, więc przyspieszyłam kroku. Osoba za moimi plecami również zwiększyła tempo.
Nagle poczułam, że czyjeś zimne dłonie zamknęły mnie w mocnym uścisku i przycisnęły do muru budynku. Chciałam krzyknąć, ale napastnik położył mi lodowatą rękę na ustach. Zadrżałam i zacisnęłam oczy. Nie wiedziałam, czego się spodziewać ani co miało wydarzyć się dalej. Serce podskoczyło mi do gardła. Otworzyłam powoli oczy.
– Puść mnie! – krzyknęłam, gdy tylko zdołałam uwolnić usta.
W ciemnościach napastnik wyglądał jeszcze mroczniej, niż go sobie wyobrażałam. Miał kruczoczarne, dłuższe włosy, ciemne, duże oczy i silne, lodowate ramiona, z których nie potrafiłam się uwolnić.
Zdjął ramiączko mojej sukienki i przejechał językiem po ramieniu. Wzdrygnęłam się, a dziwne dreszcze przebiegły po moim ciele. Szepnął mi coś do ucha, ale strach tak mnie sparaliżował, że nie byłam w stanie niczego zrozumieć. Napastnik przycisnął mnie jeszcze mocniej. Poczułam mroźny dotyk, który przeszedł przez mój kręgosłup. Mężczyzna zbliżył się do mojej szyi, którą również musnął językiem.
– Spokojnie… Nie lubię, gdy się denerwujecie. To  psuje cały smak – wyszeptał, a ja z trudem przełknęłam ślinę. Trzęsłam się, próbując krzyknąć, ale strach mnie paraliżował. Bałam się tego, co miało się ze mną stać.
Nagle oświetliły nas lampy samochodu. Napastnik zerknął w stronę nadjeżdżającej taksówki, a jego oczy zabłysnęły na czerwono, mieniąc się w świetle reflektorów. Puścił mnie momentalnie i zniknął, jakby rozpływając się w powietrzu.
Przełknęłam ślinę i otrząsnęłam się, rozglądając wokoło. Oddychałam głęboko i nerwowo. Wciąż stałam jak słup soli, nie mogąc się poruszyć. W końcu poprawiłam sukienkę i pobiegłam błyskawicznie do taksówki. W pamięci utkwiły mi te intensywnie czerwone oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz